Aubrey De Los Destinos prezentuje

Pomyłka

Siedzieliśmy na balkonie w dość nietypowej knajpie. Znajdowała się w jakimś centrum żydowskim i składała z części parterowej, całkiem spoko urządzonej na samym dole komina tworzonego przez zawijające dookoła schody, ze starymi kanapami i stolikami (choć właściwie ten element był typowy dla połowy lokali w tej dzielnicy), oraz części balkonowej, na dachu właściwie już, gdzie szło się tymi zawijającymi schodami. Przyszliśmy na górę i okazało się, że to nie restauracja i najprawdopodobniej żaden kelner się nie pojawi. Istotnie. — Na dole była tylko barmanka — zauważył Romeo po pół godzinie. Żadnemu z nas nie chciało się kopsnąć na dół, więc siedzieliśmy tak na sucho. Przynajmniej wychodziło taniej. W końcu nikt nie przyjdzie nas ochrzanić, uznałem. Romeo wyglądał przez balustradę, ale z tego miejsca nie było widać ulicy. Po drugiej stronie ktoś siedział w oknie i pisał coś — o dziwo — na maszynie do pisania, nie komputerze. Kilka gołębi gruchało gdzieś poniżej, ale ich nie widziałem. Romeo odezwał się do mnie wczoraj wieczorem i zaproponował spotkanie. Tak wylądowaliśmy na dachu, gdzie bez kropli jakiegokolwiek płynu opowiedział mi historię swojej wyprawy, której jednak nie będę tutaj streszczał. Chciałem opowiedzieć o czymś innym. Romeo, zwany również Krwawym Romeo ze względu na uwielbienie dla seksu z dziewczętami podczas okresu („Romeo” zaś przylgnęło do niego, kiedy jakaś jego miłość chciała się zabić przez niego; a może nawet zabiła?), nie doczekawszy się na obsługę wstał i wyszedł. Ja zostałem, bo uznałem, że spotkanie dobiegło końca i nawet się pożegnaliśmy, więc nie miało sensu wspólne schodzenie na dół i drugie żegnanie się na dole. Postanowiłem chwilę odczekać, zwłaszcza, że na dole słyszałem jakieś krzyki. Jakaś kobieta krzyczała, potem przestała nagle.

Po zejściu na dół ujrzałem ciekawą scenę: oto Romeo odjeżdżał swoim czarnym samochodem, podczas gdy jakaś dziewczyna leżała z zakrwawionym nosem nieprzytomna na ulicy, a jakaś para (na przemian) to się nią zajmowała, to pomstowała za moim towarzyszem, który odjechał z piskiem opon. Kuriozalne. Nie zatrzymując się, poszedłem dalej, choć sprawa nie dawała mi spokoju.

Dwa dni później miałem kompletny obraz sytuacji, która wydarzyła się na dole podczas mojego obserwowania gołębi i prób zagruchania jak one (nie reagowały pozytywnie).

Krwawy Romeo, ubrany w swój czarny i znoszony garnitur w prążki, zszedł na dół i wyszedłszy z bramy ujrzał dość niecodzienny widok: oto jakaś dziewczyna ze zburzonymi włosami, w niebieskich dżinsach i bluzce w poziome paski (— Tak w ogóle bardzo ładna — stwierdził Romeo.) właśnie brała zamach metalową belką na jego samochód. Romeo jest człowiekiem na pozór spokojnym. Potrafi wybuchnąć, ale nie zawsze pokrywa się to z jego wnętrzem; czasami w środku gotował się od dawna, lecz mógł być cały czas spokojny. Podszedł szybko do dziewczyny — żeby zdążyć przed uderzeniem w maskę — i krzyknął, przestraszając dziewczynę:

— Co ty robisz?!

— Nie wtrącaj się — odpowiedziała dziewczyna tonem „lepiej nie wchodzić mi teraz w drogę”. Niestety dla niej Romeo uznał, że musi. — Ten drań pożałuje tego, co mi zrobił.

— I chcesz tego dokonać poprzez zniszczenie mojego samochodu? — spytał Romeo, z lekkim rozbawieniem.

— Co? — spytała dziewczyna, ale pięść Romea już zbliżała się do jej twarzy. Po uderzeniu wypuściła kawałek metalu, ale Romeo nie przestał. Podciął ją i kopnął w bok. Raczej nie złamał jej żadnego żebra. Z nosa pociekła jej krew i spojrzała zaskoczona na Romea. Gdzieś uleciała z niej wrogość zastąpiona przez wielkie zaskoczenie. Oto chciała zdemolować samochód jakiegoś chłopaka, który ją skrzywdził, a zamiast tego została pobita przez jakiegoś zmiętego eleganta.

Wtedy do Romea podbiegła para, którą widziałem po zejściu z suchego balkonu. Dziewczyna coś krzyknęła do Romea, chłopak próbował go nawet uderzyć, ale nasz Krwawy Romeo zrobił unik, a kolejnych prób nie było. Dziewczyna obejrzała pobitą i podeszła do Romea, podczas gdy chłopak ją zamienił przy tamtej. — Co ty sobie, kurwa, wyobrażasz? — zawołała. — Pobiłeś ją!

— Chciała zniszczyć mój samochód — odpowiedział spokojnie Romeo, zaciskał jednak cały czas prawą pięść z tyłu, żeby w razie czego odwinąć i tej.

— Ona jest chora, rozumiesz? Przechodzi ostatnio załamanie nerwowe i czasami jej odbija, ale to nie powód, żeby jej zrobić takie coś.

— Co temu winien mój samochód?

— Jej dawna miłość miała taki sam. Nie wiem, czy dużo ich jest na ulicach, ale właściwie rzadko takie widuję. Przyznaję, że na ogół ją bardziej pilnujemy. To moja siostra. Ale ty…

— Więc jej stan ją usprawiedliwia? — spytał Romeo.

— Myślę, że tak — odparła siostra pobitej dziewczyny. — Musisz ją zrozumieć.

— Cóż… mogę tylko powiedzieć, że mi też czasem odbija i wtedy w obronie swojej własności biję ludzi, może trochę bardziej niż było to konieczne. Jak rozumiem z twoich słów, tłumaczy mnie to, zatem wsiądę teraz do mojego samochodu i pojadę sobie stąd — powiedział jednostajnym tonem Romeo.

— A-ale ty ją pobiłeś, nie możesz…

— Żegnam — uciął i wsiadł do samochodu.