aubrey de los destinos prezentuje:

wilk pazerności

siedziałem na tarasie i popijałem horchatę kiedy pojawiła się klientka wodza zagnieżdżonego scope’a. miała ze sobą zdjęcie które wódz zagnieżdżony scope przyniósł mi pokazać jak tylko zostaliśmy sami. wziąłem zdjęcie i jąłem przyglądać mu się. pierwszą zauważyłem dziewczynę. masywna (około metr osiemdziesiąt wzrostu) i z potężnymi nogami leżała płasko a jednak jej tyłek sterczał do góry. to pewnie przychodzi z genami. byłem zafascynowany wzorem jaki cień jej celulitu tworzył na nogach oraz tyłku

"niezła. taka w sam raz do facesittingu"

wódz zagnieżdżony scope nie był zachwycony

"ty palancie. co jeszcze jest na zdjęciu?"

przyjrzałem się raz jeszcze

"plaża"

"tak. no więc mamy ją znaleźć"

"znaleźć plażę?"

"tak jest. to co trzymasz w ręce to jedynie wydruk oryginału który został umieszczony na zamkniętej grupie facebookowej dla podróżników. nasza a właściwie moja klientka zakochała się z miejsca w tym miejscu i chciałaby tam pojechać ale zdjęcie nie miało podpisu więc nie może. przynajmniej na własną rękę"

spojrzałem jeszcze raz na tyłek dziewczyny i wstałem

"sprawdźmy to zdjęcie na facebooku"

"zaprosiła mnie dp grupy"

"wspaniale"

ściągnęliśmy zdjęcie i sprawdziłem jego właściwości. facebook oczywiście będąc facebookiem przetwarzał wszystkie uploadowane zdjęcia więc mnóstwo danych przepadało w procesie. na szczęście googlowanie z użyciem zdjęcia pomogło i udało mi się pobrać coś co wyglądało na oryginał. miało ponad cztery tysiące pixeli na szerokość (i proporcjonalną wysokość) jak również miała dane exif które na szczęście zawierały koordynaty

wódz zagnieżdżony scope nie krył swojej radości

"bingo"

spisał współrzędne i poszedł znaleźć miejsce na mapie a ja zacząłem sprawdzać jeszcze raz kto stał za publikacją zdjęcia. facebookowe konto było wydmuszką która najwidoczniej miała na celu jedynie wrzucenie zdjęcia do sieci. aczkolwiek szczerze mówiąc nie byłem na liście przyjaciół. następnie sprawdziłem forum na którym znaleźliśmy oryginał i to okazał się jeszcze bardziej ślepy zaułek. autorem postu był osobnik o nicku gbtyc. miał na koncie tylko jeden post z tym zdjęcie

w międzyczasie wódz zagnieżdżony scope znalazł miejsce na mapie. okazała się nim być mała wyspa azji południowo-wschodniej choć nie na oceanie. mój towarzysz zadzwonił do swojej klientki i poinformował ją o naszych ustaleniach choć pominął moją rolę ale co tam. kobieta była szczęśliwa aczkolwiek poprosiła żeby z nią leciał bo sama się trochę bała. gdybyście mnie spytali to nie wiem dlaczego ktokolwiek chciałby lecieć na drugą stronę globu z jakimś szemranym typem ale

"że ze mną? obydwaj jedziemy"

i tak oto skończyliśmy na locie między kontynentami niańcząc bizneswomen w średnim wieku której zachciało się zakosztować przygody. a z drugiej strony dlaczego nie? wszystko jest dla ludzi. tak czy siak. mieliśmy śródlądowanie w stambule na jego raczej sporym lotnisku będącym punktem łączącym różne światy. można stamtąd polecieć do afryki lub azji. a nawet stanów zjednoczonych. tablica z listą lotów była ogromna i potrzebowaliśmy kilku minut żeby znaleźć nasz lot. mieliśmy godzinę dla siebie więc zniknąłem w tłumie zostawiając wodza zagnieżdżonego scope’a z jego damą. nie miałem wiele do zrobienia ale lubiłem być bezimienną osobą w tłumie który nie zwracał na mnie uwagi ponad unikanie zderzenia. byli tam podróżnicy wszystkich typów. z racji na lokalizację było sporo muzułmanek z głowami owiniętymi w szale co było pierwszą rzeczą która rzuciła mi się w oczy. następni dla mojego europejskiego białego oka byli afrykańscy podróżnicy w kolorowych szatach różnych egzotycznych krojów. i wtedy właśnie ją dostrzegłem. uroczą transetkę płynącą z tłumem. wyglądała jakby sprawiało jej dużo frajdy bycie tam. prawdopodobnie był to jej zamach na reżim: być tam i w tym samym czasie mając tak niepozorny dla nieświadomych wokół ludzi wygląd. zajęło jej chwilę wyłowienie mnie w tłumie. z mojego spojrzenia wiedziała że ja wiem ale również że w całości mi się to podobało. uśmiechnęła się nieśmiało i już jej nie było

wódz zagnieżdżony scope ujrzał mnie z ulgą podczas wsiadania na pokład. nasza klientka miała bilet pierwszej lasy a my drugiej ale nie przeszkadzało mi to. już w powietrzu wódz zagnieżdżony scope rozejrzał się wokół i zaczął mówić ściszonym głosem

"powiedziała mi że miała chłopaka ale był dużo młodszy i czuła się przy nim staro więc któregoś dnia go spakowała i odesłała jego rzeczy kurierem. następnie zmieniła zamki w drzwiach. tak czy siak chciałem powiedzieć że chyba uderza do mnie. jak myślisz co powinienem zrobić?"

"myślę że dopisalibyście uroczą część miłosną do historii o wyprawie do miejsca ze zdjęcia"

"ale to niezbyt profesjonalne"

"co dzieje się w azji to zostaje w azji"

reszta podróży była mało charakterystyczna. wylądowaliśmy w azji ale obiecałem nie zdradzać w jakim kraju z powodów które staną się jasne później. wódz zagnieżdżony scope postanowił znaleźć transport ale okazało się to trudne ponieważ nasz cel podróży było złym miejscem. z powodu ograniczeń nieznajomości lokalnego języka i złego angielskiego miejscowych nie udało nam się ustalić szczegółów. koniec końców jeden przemytnik zgodził się nas tam zabrać. oczywiście była to kosztowna opcja ale klientka wodza zagnieżdżonego scope’a byłe zdeterminowana oraz bogata więc to nie był problem

po trzech godzinach dotarliśmy do wyspy. była taka jak oczekiwałem: mała i z górą pokrytą zielonymi drzewami. przemytnik zacumował w cieniu góry

"zaufajcie mi. tak będzie lepiej. zaczekam na was tutaj"

wódz zagnieżdżony scope nie ufał mu więc zabrał kluczyki od jego zapłonu

"tylko jeżeli ufasz że wrócimy"

przemytnik wyglądał jakby chciał coś powiedzieć ale wysoka onieśmielająca postura wodza zagnieżdżonego scope’a zabiła jego entuzjazm. aczkolwiek na mnie też popatrzył kiedy ważył czy powinien czegoś spróbować. grunt że nie niepokojeni zostawiliśmy łódź za nami. wyspa zdawała się nie być skażona obecnością człowieka i pomimo iż była dokładnie taka jak wódz zagnieżdżony scope sobie wyobrażał to jednocześnie mieliśmy trudności z przedarciem się przez roślinność. ale w końcu nam się udało. okrążyliśmy górę do miejsca ze współrzędnych znalezionych na zdjęciu

ale nie było żadnej plaży. a przynajmniej nie tej ze zdjęcia. zamiast tego patrzyliśmy na wysypisko odpadów radioaktywnych. to również tłumaczyło smród który zauważyłem choć nie przywiązywałem doń większej uwagi po drodze. ogólnie wyglądało to na miejsce gdzie składowano beczki. wyglądało również na to że proces trwał latami. podejrzewałem że za samo stanie tam przyjdzie nam zapłacić kilkoma latami życia

powiedzieć że nasza klienta nie była szczęśliwa to nie powiedzieć nic

"co to ma być?!"

wódz zagnieżdżony scope osłupiał więc postanowiłem przejąć rozmowę

"to miejsce ze współrzędnych"

"czy to wygląda jak miejsce ze zdjęcia?"

"już nie"

"już n--? serio? nie kupuję tego. waszym zadaniem było znaleźć je i sprawdzić to wcześniej ponieważ za to to ja nie płacę!"

"po pierwsze to nie było moje zadanie bo ja się tylko wożę tu na kole. po drugie i ostateczne to już zapłaciłaś za wszystko"

nagle wódz zagnieżdżony scope odzyskał świadomość sytuacji

"coś tam jest napisane!"

to mówiąc podbiegł bliżek to beczek gdzie była metalowa tabliczka z wyrytym napisem. spojrzałem na kobietę która wciąż była wściekła i dołączyłem do swojego towarzysza. na tabliczce było napisane:

GDYBY WSZYSCY BOGACI LUDZIE ODWIEDZALI WSZYSTKIE TE PIĘKNE MIEJSCA ZE ZDJĘĆ KTÓRE UMIESZCZAŁEM W SIECI PRZEZ LATA TO WYGLĄDAŁYBY TAK JAK TO MIEJSCE TU. WIĘC ŻEBY WAM UŁATWIĆ TO POSTANOWIŁEM WAS ZABRAĆ TU OD RAZU

GO BACK TO YOUR COUNTRY

obok tabliczki była koszulka pełna zdjęć dziewczyny z cellulitem siedzącej jakiemuś szczęściarzowi na twarzy. pokazałem to wodzowi zagnieżdżonemu scope’owi

"widzisz? mówiłem ci"

zbył mnie machnięciem ręki

"nie zesraj się z tej radości"

spojrzałem na drugą stronę zdjęć. na jednym było napisane NIE MA ZA CO

wróciliśmy do łodzi gdzie przemytnik rozwiązywał krzyżówki. zastanawiałem się czy wiedział ale nie zadałem sobie trudu zapytania go. usiedliśmy z jednego końca łodzi podczas gdy klientka wodza zagnieżdżonego scope’a usiadła obok przemytnika który został w tych okolicznościach jej nowym kumplem

w drodze powrotnej mój towarzysz myślał na głos

"gdybyśmy tylko mogli wiedzieć"

"wszystko było na zdjęciach satelitarnych google maps"

"dlaczego mi nie powiedziałeś?"

"nie pytałeś"

"dlaczego zgodziłeś się tu przylecieć skoro wiedziałeś co tu jest?"

"byłem ciekaw"