aubrey de los destinos prezentuje:

wilk nadziei

ogień trzaskał w kominku. siedzieliśmy w dużej izbie która służyła za pokój dzienny. w wielkim fotelu dziadek pykał fajkę i obserwował wnuczkę która tańczyła do utworu 'marry the night' lady gagi. oprócz mnie i wodza zagnieżdżonego scope'a był jeszcze jakiś kowboj na wypasie wraz z pomocnikiem który ubrany był jak kancelista z austriackiej wsi z końca xix wieku. wódz zagnieżdżony scope w milczeniu pykał wodną fajkę pokoju

głos zabrał towarzysz kowboja

"co to za gówno leci? ona nie ma głosu i ubiera się jak idiotka a jej teksty są godne przedszkolaka"

wnuczka przestała tańczyć. dziadek zawiesił fajkę w powietrzu i uniósł brew z dezaprobatą

"drogi młodzieńcze. słowa jej piosenek są niczym perły nanizane na sznur zaś jej muzyka rozbrzmiewa w naszych głowach tysiącem kolorów. ale to w gruncie rzeczy bez znaczenia bowiem nie dlatego jej teraz słuchamy. lady gaga daje siłę i nadzieję wielu osobom które często nie spotykają się z akceptacją swojego otoczenia. wiedzą że to nie koniec kiedy ją widzą. tak więc z łaski swojej zobacz czy nie ma cię z drugiej strony drzwi i zostań tam"

powiedział dziadek. a mógł zabić

"ale--"

zaczął mężczyzna ale kowboj powstrzymał go gestem ręki

"jeżeli jeszcze nie skumałeś bazy ziom to właśnie dostałeś kurwa chińskie ostrzeżenie. hit the road jack"

mężczyzna spuścił smutno głowę i poczłapał równie smutno do wyjścia mamrotając coś do siebie pod nosem. dziadek wrócił do pykania fajki. wnuczka patrzyła na niego oczekująco

"tańcz dalej kochanie. ten pan nie będzie już psuł harmonijnej atmosfery tego zajazdu"

wódz zagnieżdżony scope wiedział że nie ma nic więcej do powiedzenia. wstał i ruszył w stronę wyjścia. stojąc w drzwiach obejrzał się na mnie

"co robimy?"

wódz zagnieżdżony scope westchnął i rzekł

"ruszamy poślubić noc"

na zewnątrz piździło jak w kieleckim za cara