2010-06-23

Zdrada Judasza

Dawno nie było nic o Jezusie i kolegach. Jest to temat, który mnie bardzo interesuje, lecz ostatnio polityka go trochę wyparła. Dziś nie będzie o Jezusie (no, może trochę), ale przede wszystkim o jednym z jego kolegów — Judaszu. Zawsze uważałem, że Judasza traktuje się trochę niesprawiedliwie. Opinia o nim oparta jest na kilku wybiórczych faktach. A właściwie jednym fakcie: zdradził Jezusa. To, trzeba przyznać, trochę niepoważne podejście do tematu. A skoro niepoważne, to wygląda to na robotę dla mnie.

Osią wszelkich opinii na temat Judasza jest jego zdrada. Jest to oczywiście prawda, ale jeżeli uwzględnić motywację tego jedynego w swoim rodzaju ucznia Jezusa, a także zachowanie innego ucznia, Piotra, to sprawa traci na jednowymiarowości.

Motywacja Judasza była prosta. Chciał wydać swojego nauczyciela i guru, by ten pojmany pokazał swój power i wyswobodził się pokazując kto tak naprawdę jest królem. Pomysł wydaje się szalony, bo przecież Jezus powiedział „Królestwo moje jest nie z tego świata” (po latach królestwem tym okazała się Polska), ale to raczej sugeruje niezrozumienie ze strony Judasza. Wziął 30 srebrników? Świetnie, ale gdyby chodziło mu tylko o pieniądze, to nie powiesiłby się dowiedziawszy się, że Jezus zostanie ukrzyżowany. Zmyłby się i żył dalej szukając kolejnego mesjasza, jakich w tamtym okresie było mnóstwo. Nie daje to jednak podstaw do tworzenia od imienia Judasza synonimu oznaczającego wyrachowanego, bezwzględnego zdrajcę.

Równolegle z — najprawdopodobniej — dyndającym na gałęzi jakiegoś drzewa Judaszem doszło do innego incydentu, który również można rozpatrywać w kategoriach zdrady. Oto Piotr zostaje rozpoznany przez jakąś agentkę Mossadu (wiem, to anachronizm, ale Sanhedryn pewnie miał jakieś komórki tego typu) jako uczeń Jezusa. Co robi Piotr? Przyjmuje na klatę? Nie. Wypiera się i to trzykrotnie! A jednak określenie „ty Piotrze” nie oznacza kogoś, kto wyparł się w godzinie czyjejś śmierci znajomości z nim.

Jest jeszcze inny aspekt: tak zwany plan boży, który zakładał złożenie Jezusa w ofierze. Jakoś musiało do tego dojść. Jezus podobno był przekozakiem, jeśli wierzyć chrześcijanom, więc wybierając Judasza musiał mieć świadomość tego, co robi. Jeszcze przed „zdradą” oznajmił to uczniom. (Wg niektórych interpretacji, m.in. przedstawionej w filmie „Ostatnie kuszenie Chrystusa”, Judasz wydał go wbrew sobie na prośbę samego Jezusa.) Tak samo zresztą jak powiedział Piotrowi, co ten uczyni. Oznacza to, że postępek Judasza był częścią planu bożego, zatem taki stosunek do tej postaci historycznej (lub niehistorycznej, w zależności od interpretacji), jaki teraz pokutuje, jest z grubsza rzecz ujmując co najmniej dziwny.

Możliwe, że gdyby Judasz przeżył, to poczucie winy za uśmiercenie mistrza byłoby tak duże, iż starałby się jeszcze bardziej niż Piotr (który się tylko wyparł, a nie wydał Jezusa). Ten ostatni uważany za ojca kościoła. Kim byłby Judasz? Czasami trzeba zbłądzić, żeby odnaleźć właściwą drogę. Widać też jak niewiele potrzeba było, by dostać łatkę zdrajcy.

Rację miał zatem Private Joker, który w „Full Metal Jacket” powiedział: — The dead know only one thing: it’s better to be alive.