Piraci z Empetroibów:
Klątwa Czarnego iPoda
Wiele lat dawałem się bezrefleksyjnie zwodzić pewnej retoryce ludzi związanych z walką z piractwem. Zawsze się podaje, że przez piratów wytwórnia straciła tyle a tyle pieniędzy. Dopiero niedawno zastanowiłem się, jak to może być liczone. I jak bardzo niepoważne to może być. A skoro niepoważne, to do dzieła — trzeba zbadać zjawisko!
W jakiś sposób obliczają, ile było pobrań jakiegoś albumu — jeżeli potrafią to zrobić w sieci p2p, to jestem pełen uznania dla ich kunsztu — po czym liczą sobie razy sklepową cenę. To samo robią z pirackimi kopiami z bazarów. Dzięki pomocy ludzi ze zdolnościami psychotronicznymi potrafią wejrzeć w umysły wszystkich piratów i dostrzec, że ludzie ci kupowaliby wszystko to, co teraz piratują; gdyby nie mogli ściągać. W ten to oto sprytny sposób wychodzą im kosmiczne wysokie, lecz wiarygodne sumy. I dodaje się do tego „ukradli”: ukradli nam te kosmiczne sumy.
Nie wiem, dlaczego branie z sufitu nie zostało jeszcze wpisane na listę stosowanych powszechnie metod poznawczo-badawczych. Okazuje się, że nie tylko 3/4 prac magisterskich (wiem, jestem optymistą) powstaje w ten sposób, ale również różne dane do podcierania sobie nimi tyłka podpierania swoich racji.
No więc nie, panowie z wielkich wytwórni. Niezależnie od tego, jak sobie tam to policzycie i zawyżycie, to tę walkę przegraliście. Teraz możemy oglądać Waszą powolną agonię. Dlaczego przegraliście? Dlaczego, że zamiast edukować nt. tego jak jest w porządku i zamiast traktować klientów z szacunkiem miast jako dojne krowy, to z tymi klientami do upadłego walczyliście. W tym czasie wzrastająca młodzież i dzieciarnia nie nauczyły się szacunku dla tzw. własności intelektualnej. Tak, nowe pokolenie myśli już zupełnie inaczej. Ona będzie Waszym gwoździem do trumny. Tego nie da się odbudować żadnymi przepisami.
Tak się kończy walka z nieistniejącym zjawiskiem przy pomocy pojęć, które nic nie znaczą, przez ludzi, którzy nic z tego nie rozumieją. Wychodzi cyrk. Szkoda, że taki kosztowny.