2010-06-16

Niagarą

Po wygaśnięciu comiesięcznej subskrypcji (prenumeraty?) na stronie Last.fm postanowiłem spróbować czegoś nowego. Wiodę spokojne, stateczne życie urzędnika państwowego i nie w głowie mi testowanie nowych narkotyków czy jakieś erotyczne eskapady. Wybór mój padł na nowy serwis streamingowy Niagaro, hucznie reklamowany przez Chillizet (nie dziwota — ten sam właściciel). Oglądałem go już kiedyś, ale po co mi dwie subskrypcje naraz?, pomyślałem, więc postanowiłem wrócić w odpowiednim momencie. Dziś założyłem tam konto i nie minęło — ja wiem — pół godziny, jak podziękowałem serwisowi za współpracę. Stało się to w 3 krokach, które teraz opiszę. Niech będą one przestrogą dla różnych twórców stron.

Kronika upadku nowego serwisu w 3 krokach

Krok 1. Rejestracja

Pierwszy zgrzyt ujrzał mnie przy rejestracji. W formularzu zażądano mojego numeru telefonu. Pewnie mógłby zadać teraz pytanie „A co jak nie mam telefonu?”, ale byłoby ono niepoważne… Hmm. No dobra, a co jak nie mam telefonu? :D

Załóżmy jednak, że mam. Lubię swój numer telefonu i nie chciałbym się dzielić nim z byle kim, a tu muszę. Niagaro informuje mnie, że jest im ta informacja potrzebna do skontaktowania się ze mną (nadal nie zadzwonili z ciepłym słowem, poprzestali na SMS-ach). Na całym świecie wystarczy potwierdzenie linkiem klikniętym w emailu, ale nie — nasi muszą rwać przed szereg jak podwładni Prezesa Jarosława. No dobra, pomyślałem, przede mną 2 miliony piosenek, tylko na tym skorzystam. Złamałem się i Niagaro dostało mój numer telefonu. Ale zgrzyt jest.

Krok 2. Opłata

Ponieważ za darmo można tylko słuchać list utworzonych przez innych lub takiej wygenerowanej na podstawie 3 do 9 podanych gatunków. No dobra, to opłaćmy subskrypcję, jestem na to przygotowany, pomyślałem, klikając w przycisk z napisem KUP PAKIET. Kliknąłem i bach! 9,99 zł ze strony głównej zamienia się w 12,19. Ale jak to? Teraz wchodzę i widzę, że była na podstronie już informacja mniejszą niewidzialną czcionką mniejszym, niewidzialnym fontem. Tylko w takim razie po co w ogóle podają kwotę, której i tak nie zapłacę? Nie lubię takich zagrań, czuję się wtedy oszukiwany, że niby niższa kwota, a w ostatniej chwili podmianka. 2,20 zł to chyba głupi powód utraty klienta. Tak w każdym razie doszło do zgrzytu nr 2.

Krok 3. Dżingle

Okej, pomyślałem, dwa razy zagrali w chuja, ale może streaming sam w sobie się wybroni. Wybrałem kilka gatunków, ustawiłem proporcje i dawaj. Całkiem nieźle, głośno poszło, na początek Jimi Hendrix, dawaj, stary, czadu, potem coś tam i nagle zamiast oczekiwanego Tatu „All About Us” słyszę dżingiel i gość mówiący coś w stylu: „Niagaro, najlepsze ble ble ble”, po czym poszedł następny utwór. Okej, pomyślałem, wpadka. Nie powinno jej być, ale zdarza się. U góry BETA pierdolnięta, spoko. Niestety, nie spoko. Okazało się, że co drugi utwór to ten durny dżingiel, który informuje mnie na jaką stronę świadomie wszedłem i z której puściłem sobie muzykę. Brawo, mistrz marketingu chyba jakiś się spocił na mózgu. A potem nagle lista się urwała. Musiałem odświeżyć stronę, gdzie ruszyła kolejna mieszanka, gdzie znowu pewnie co drugi utwór to kilkusekundowy dżingiel, którego nawet nie opłaca się przewijać, bo zysk na czasie prawie żaden. Tak doszło do zgrzytu nr 3.

Ale może rozwinę. Zanim wykupiłem subskrypcję na Last.fm, dużo słuchałem ich radia za darmo. Za moich czasów było takie ograniczenie, że swojej listy (biblioteki) nie dało się słuchać oraz tworzyć list. Osłuchałem się tego całe mnóstwo i przekonało mnie to, że radio na Laście ma sens. Niagaro pozwoliło sobie szansy takiej mi nie dać. Choć, po prawdzie, Last teraz daje do odsłuchania 30 utworów, a potem płać. Niemniej ja już do Lasta jestem przekonany, do bohatera tego wpisu — nie.

Epilog

W tym momencie wyłączyłem Niagaro w pisdu i wykupiłem na Last.fm za 3 $ subskrypcję na kolejny miesiąc. Tym, co mnie ujęło — poza listą, na której każdy utwór jest dokładnie tym utworem, który podpisano — to fakt, że ww. 3 dolary były tą samą kwotą przez całą transakcję, za którą ponadto mogłem zapłacić PayPalem (wygodne rozwiązanie, szkoda że pominięte na polskim odpowiedniku w 10.000 rodzajów mTransferów do wyboru).

PS Pewnie mogłem napisać do Niagaro kilka uwag, ale nauczony jestem po kilku polskich serwisach, że kończy się to zawsze tak samo. Piszą: „Dziękujemy za uwagi, wdrożymy poprawki tak szybko, jak się da” i na tym jest koniec, miesiącami nic się nie zmienia. Więc niech sobie radzą sami.