Na podbój rynku
Ostatnio rozważałem nad innym zawodem, jaki mógłbym uprawiać. Te istniejące średnio mnie satysfakcjonują, nie widzę się w roli sprzedawcy telefonów komórkowych w renomowanym salonie ani jako szeregowy prawcownik wielkiej, bezdusznej korporacji. Co zatem? — pojawiło się pytanie. Pomyślałem, że mógłbym wymyślić jakieś autorskie zajęcie, które zwiększyłoby moje szanse na wstrzelenie się w rynek. Na razie mam 3 pomysły, którymi się chętnie z Wami podzielę, Moi Drodzy Czytelnicy.
Stroiciel pup
Zapewne widzieliście wielokrotnie jakiś znajomy opowiadał Wam, że widział na filmie porno scenę, w której mężczyzna daje kobiecie klapsa. Prawda? Było coś takiego. Czy charakterystyczne i przykuwające uwagę widza plaśnięcie jest tylko efektem zręczności aktora, który wie jak pracować dłonią? Otóż myślę, że nie tylko. To jak z grą na pianinie — pianista ma dużo do powiedzenia w temacie końcowego efektu, możliwe nawet, że więcej, ale na nienastrojonym pianinie czy fortepianie czy keyboardzie firmy Casio (nie, ich się nie stroi) wiele nie zdziała. Myślę, że istnieją metody, które trzeba by dopiero odkryć, za pomocą których dałoby się nastroić kobiece pośladki, by podczas klapsa wydawały właśnie „o, ten” odgłos.
Zadanie nie jest proste, oczywiście, ale nisza nie jest jeszcze w żaden sposób zagospodarowana. Należałoby zacząć od aktorek porno, nawet po kosztach jadąc, ponieważ chodzi o promocję własnej dzialałności. Oczywiście strojenie pup przykułoby uwagę dziennikarzy, którzy nie mają dość contentu, i byłaby to kolejna forma reklamy. Chcę na tej części oszczędzić możliwie jak najwięcej. Po tym, jak widz zobaczyłby na napisach, kto tak naprawdę kryje się za tym fenomenalnym brzmieniem, pomyśli, że może swoją dziewczynę czy żonę też można by nastroić. Wszystko oczywiście z poszanowaniem intymności i pełnym profesjonalizmem. Coraz drapieżniej wdzierająca się w kulturę popularną pornografia będzie rydwanem, który przyniesie zainteresowanie moją firmą.
Mam nawet w głowie nawet hasło reklamowe: „Zafunduj sobie odgłos tak dobrze znany z RedTube’a!”.
Guru pierdolnięcia
Mógłbym też zostać jakimś guru, który sprzedawałby ludziom tajniki pierdolnięcia. Pewnie musiałbym przy okazji chodzić w śmiesznych luźnych ubraniach i obwiesić się różnymi amuletami, ale gra wydaje się warta świeczki. Czym jest pierdolnięcie? No cóż, tutaj wymyśli się jakąś chwytliwą teorię o asertywnym działaniu czy coś w tym stylu. W latach 90. dużo mówiło się o asertywności, wszyscy musieliśmy być asertywni itd., ale ostatnio to zniknęło. Rolę kaznodziei asertywności przejęli kolesie od wybaczania. Teraz trzeba wszystkim ludziom wybaczać, nawet swoim największym katom. Zalecają to goście w gajerkach rozbijający się po mieście drogimi furami i nie mający właściwie co wybaczać, stąd u nich łatwość zalecania tego. Oznacza to, że asertywnością nikt się nie zajmuje.
Asertywność się skończyła, ale to oznacza tylko, że należy znaleźć nową nazwę dla starej rzeczy. Inspirując się popularnym ostatnio filmiku z YouTube’a, w którym Mein Führer poszukuje dobrego electro (w tej roli genialny Bruno Ganz, ma się wrażenie podczas oglądania, że prędzej przegrywa wojnę, a nie denerwuje się z powodu Lady Gagi — jednym słowem: mistrzowstwo!), postanowiłem wybrać nazwę „pierdolnięcie”. Dorzuciłoby się do tego radzenie sobie ze stresem czy umiejętność tajemniczego insightu, którym dobrze zarabiający korpo niewolnicy podniecają się, bo zobaczyli je w kilku miejscach, przy czym jednym z nich był film „Be Cool”, gdzie Chili Palmer jeździł hondą insight („To cadillac pośród samochodami hybrydowymi”). Nie szkodzi, ma być chwytliwie, nawet jeśli nie wiadomo, w którym kościele dzwoni. Co ważne, będę musiał zapewniać, że efekt jest natychmiastowy. Nikomu nie chce się godzinami medytować, żeby osiągnąć nic (nie mylić z nie osiąganiem niczego).
Hasło reklamowe: „Przestań wybaczać wszystkim naokoło, liczy się pierdolnięcie!”.
Pogromca histerii
Ten biznes bazuje na trochę starym przesądzie, gdyż sięgającym jeszcze starożytnej Grecji — kiedy była daleka od bycia państem we współczesnym rozumieniu tegoż — ale nie ma takiej rury na świecie, której się nie da odetkać.
Starożytni Grecy uważali, że macica (hysteria) jest stworzeniem żyjącym w ciele kobiecym, swobodnie się po nim przemieszczającym, który powoduje u biednych kobiet ataki histerii. I właśnie, byłaby to forma terapii relaksacyjnej oparta na antycznych metodach, która uspokajałaby to niedobre zwierzę, hysteriona piekielnego! Przy okazji można by klientce nastroić pupę i przekazać kilka wskazówek nt. pierdolnięcia.
Całość sygnowana sloganem: „Pokaż swojej macicy, gdzie jej miejsce (lub pozwól zrobić to naszemu konsultantowi)”.