2010-03-04

Mentalna osobliwość

Dziś postanowiłem przybliżyć Państwu szczegóły niemożliwości porozumienia się osoby wierzącej z niewierzącą. Jak i na odwrót.

Zacznijmy od wierzącego. Żeby nie urazić żadnej denominacji przyjmijmy, że wierzy on w krasnoludki. Wierzy, że krasnoludki tworzą świat i nim kierują: siedzą w kablach dostarczając prąd, kradną jedną skarpetkę od pary itd. Co charakterystyczne dla wiary, nie ma na to dowodów. Nasz wierzący spotyka adwarfistę, który nie wierzy w krasnoludki, twierdzi, że to bzdury i że nasz wierzący jest głupkiem. Klasyka. Jakakolwiek dyskusja wymaga wspólnego gruntu, tej samej podstawy. Inaczej obydwaj mogą przedstawić swoje punkty widzenia i rozejść się do domów. W tym akapicie zakładamy, że to wierzący musi się dostosować. Musi więc uznać, że krasnoludków nie ma i że wierzy np. ze strachu lub powodu innego ograniczenia. Musi więc — mówiąc dosadniej — na czas dyskusji zaprzeczyć swojej wierze. Mógłby przyjąć półśrodek w postaci „krasnoludki są dla mnie personifikacją rzeczywistości”, ale właściwie na jedno wychodzi, tylko się taki człowiek oszukuje. Na mój gust, żaden — ŻADEN — wierzący nie pójdzie na takie rozwiązanie.

Skoro tu nie wyszło, to może rozważmy niewierzącego. Powinien być to racjonalnie myślący człowiek, który podchodzi do wszystkiego z logicznym chłodem itd. Natrafia na wierzącego, który uważa, że nasz człowiek rosumu popełnia największy błąd życia odrzucając objawione księgi i skazuje się na potępienie. Tyle wierzący. Co to oznacza z logicznego punktu widzenia? Że wierzący źle ocenił dostępne fakty i w efekcie uznał, że boga nie ma. Zatem, gdyby ulegnięcie leżało w jego gestii, musiałby uznać, że jest głupi odrzucając oczywiste rzeczy. Przyznając to, skreśliłby siebie jako rozmówcę — po co gadać z kimś, kto nie potrafi dostrzec oczywistych rzeczy? Można mu co najwyżej zrobić wykład, a to dalekie od dyskusji.

Może wariant pośredni, zaproponuje ktoś. W praktyce oznaczałoby to, że obydwie strony przyznają, że mogą być w błędzie. (Cecha dobrego naukowca.) Tak, to by było dobre, tylko że żadna strona nie odpuści, dopóki ta druga tego nie zrobi, a to utrudnia. Szczególnie np. na forum dyskusyjnym, gdzie wciąż pojawiają się nowi radykałowie — tam taka sytuacja nie wystąpi. Powstały węzeł gordyjski nie daje się rozwiązać, więc pozostaje przeciąć go, czyli nie dyskutować.

Podobno z powodu podobnej osobliwości nie możemy skontaktować się z obcymi cywilizacjami. Nie dziwię się, jeżeli ta przyczyna stoi między nami samymi. I tym filozoficznym akcentem zakończę, bo się robi poważniej.