2010-03-01

Książki treściwe tytułem

W naszej firmowej minibiblioteczce jest książka pt. „Nie każ mi myśleć”. Nie wiem, kto jest jej autorem, ale z okładki zapamiętałem inną informację: jest to książka o tym, jak robić strony internetowe. Wielokrotnie podczas robienia stron patrzyłem w kierunku regału i mój wzrok spoczywał właśnie na tej książce. Słowa „Nie każ mi myśleć” były mi przewodnikiem podczas robienia wielu stron. Przy czym ani razu nie zajrzałem do środka! Można powiedzieć, że jakiś geniusz objawił się podczas pisania tego wiekopomnego dzieła. Niestety, przedobrzył i jego sukces okazał się jednocześnie porażką — skoro cała myśl przewodnia zawierała się w tytule, nie było potrzeby jej czytać. Można by w ogóle wydrukować obwolutę i owinąć nią jakąś inną książkę, pomyślałem kiedyś. Nawet nie wiecie, jakie było moje zdziwienie, gdy pewnego nudnego popołudnia w pracy, kiedy byłem sam w biurze, podszedłem do regału, sięgnąłem po ww. pozycję i odkryłem, że tak właśnie zrobiono. W środku był seszyt!

Myślę, że inną pozycją tego typu jest „Łamałem ludzi, nie hasła” Kevina Mitnicka nt. hakowania. Po raz kolejny: wnętrze może służyć co najwyżej za kilka obrazków do tej tezy, ale przykłady dostarczyły mi polskie portale oraz radio, np. w reportażu o kobiecie, do której zadzwonił jakiś koleś, powiedział, że jest z banku i że testują nowe przelewy na duże kwoty. Poprosił ją, by zrobiła przelew na jakąś sporą kwotę (z firmowego konta), a oni jak to przetestują, to od razu prześlą pieniądze z powrotem. Kobieta zrobiła przelew i… tyle. Nie zobaczyła panów ani więcej pieniędzy. I na co komu firewall, jak wystarczy dodzwonić się do odpowiedniej osoby, która położy cały system? Niestety, Kevin zamiast dać bardziej enigmatyczny tytuł jak „Poradnik hakera” lub haczykowato zakończony w stylu „Jak włamać się do dowolnego komputera na świecie?”, wybrał zdradzić wszystko w tytule. To tak, jakby Agatha Christie napisała książkę pt. „Mordercą okaże się ogrodnik” (czasem szofer).

Również w tej grupie książek umieszcza się pozycję „Wszystko, co mężczyźni wiedzą o kobietach”, która po przekartkowaniu okazuje się zbiorem niezadrukowanych kartek. Wiele osób uznało to za bardzo dobry dowcip, a tymczasem to oni się nabrali. Tekst z tyłu jest dla zmyłki. Tak naprawdę to notes dla każdego mężczyzny, w którym może umieszczać swoje spostrzeżenia na temat kobiet, najczęściej pewnie szczegóły kolejnych podbojów miłosnych. Myślę, że w Polsce i nie tylko w Polsce jest mnóstwo zapisanych po brzegi ezgemplarzy „Wszystko, co mężczyźni wiedzą o kobietach”. Ciekawe, kto się wtedy śmieje? Feministki? Ha, no właśnie. Ale to jakby nie jest przykład takiej książki, więc nie wiem, po co o niej piszę.

Za to dobrym przykładem jest poradnik onanistów autorstwa Bernarda Śliwińskiego pt. „Zrób to sam w domu i w zagrodzie” (dla zmyłki moje wydanie ma rysunek mężczyzny z heblem, ale hebel to potoczna nazwa filmu pornograficznego, więc można to potraktować jako duże puszczenie oka do odbiorcy). Tytuł tej książki to już jakby w ogóle mistrzowstwo. Po pierwsze: „zrób to sam” jest przyzwoleniem oraz zachętą do praktyk, które są piętnowane przez nauki Kościoła; jest więc buntem przeciwko konserwatywnym poglądom promowanym przez niektórych, po drugie: „w domu i w zagrodzie” określa zakres miejsc, które człowiek potrafiący odczytać wszystko z tytułu będzie potrafił sobie poszerzyć zakres miejsc; z pomocą przychodzi chociażby George Michael, który w swojej piosence „Outside” wymienia różne miejsca, w których warto i nie warto robić to (on co prawda z kimś, ale to jest przekładalne). Tym samym książka staje się po prostu miejscem, na którym można wydrkukować tytuł.

Kolejny typ, ostatni już, to „Gotuj ze smakiem” Ireny Gumowskiej. Znowy całe katharsis umieszczone na okładce. Jakbym widział „Antygona umiera na końcu” Sofoklesa.

Przy okazji chciałbym pochwalić się, że sam piszę książkę, którą postanowiłem zatytułować „W Internecie nie zachowuj się jak kretyn”. Jeszcze nie wiem, co będzie w środku, może zdjęcia samochodów, jakimi chciałbym się przejechać. Tytuł załatwia kwestię treści właściwej.