Kompleksowa sprawa
Rozmawiałem wczoraj z dzielnym kompanem internetowych harców i temat zszedł na rozmiary penisów. Temat bardzo ludzki, lecz nasza erudycja i analityczne spojrzenia na rzeczywistość nie sprowadziły go do kwestii przechwałek i wysyłania sobie zdjęć swoich pindoli. Udało się spojrzeć na sprawę pod szerszym kątem.
Zapewne znacie kogoś, kto jest obdarzony przez naturę tzw. trzecią nogą. Taki człowiek potrafi być nieznośny, bo wciąż się przechwala, w toalecie staje 1,5 metra od pisuaru oraz kupuje najmniejszy samochód na rynku, a potem jeździ nim po mieście i szczerzy zęby do kierowców porshe. Dzięki temu udaje mu się ukryć pewną rzecz.
Dlaczego średnio- i małopenisowcy nie deliberują tak o tym, jak to hojnie zostali obdarzeni przez naturę? Odpowiedź brzmi: ponieważ nie mają na to czasu (a także dlatego, że nie zostali hojnie obdarzeni, ale jak za chwilę wykażę — to tautologia). Krowa, która dużo muczy, mało mleka daje, jak mówi porzekadło ludowe.
Duży penis nie wszędzie pasuje. Im większy, tym mniejsze szanse na znalezienie kompatybilnej partnerki. I oto właśnie chodzi. Im więcej ktoś gada, tym mniej robi użytku z narzędzia, które tak zachwala. Dlatego mój kolega (ale nie ten z początku) często słuchał opowieści takich samochwał i nic nie mówił, tylko się uśmiechał pod nosem.
Narząd nieużywany zanika. Czym, poza rozmiarem, może pochwalić się człowiek jeżdżący po mieście smartem (i to nie w wersji sport)? No właśnie. Zatem drogie panie, porzućcie tych narcyzów i skontaktujcie się z moimi kolegami. Oni wiedzą, o co chodzi w życiu. I mają wygodniejsze samochody (jeden nawet ciężarówkę).