2010-02-05

Klaksony jerychońskie

Do: Ogólnopolski Związek Czarodziejów

Piszę do Państwa związku ze skargą na klaksony. Nie jest to formalna skarga, w tym kontekście to bardziej garść luźnych uwag, które jednak — śmiem twierdzić — rozpatrzone przyniosłyby wiele pożytku ludziom. A tym się zajmuje Państwa związek.

Może opiszę pewien przypadek, a następnie przejdę do prośby.

Jakiś czas temu wjechałem w wąską uliczkę i okazało się, że jakiś debil kierowca zaparkował tak, że zmniejszył światło ulicy i nie da się przejechać. Mój samochód, który nie jest wąski jak deawoo matiz, zahaczałby po obu stronach. Za mną stanęła jakaś honda sedan ze starszym panem za kierownicą, a za nim jeszcze jakiś peugeot. Ponieważ i tak interesował mnie wjazd w tę ulicę, postanowiłem poczekać. Zwłaszcza, że wycofanie się nie wchodziło w grę. W tym momencie ktoś za mną zaczął nerwowo trąbić. Niestety, samochody nie rozstąpiły się. Klakson nie spełnił swojej roli!

Tak być nie może! To niedopuszczalne. Fala uderzeniowa klaksonu powinna zmiatać wszystko, co znajduje się dookoła samochodu. Ma rzucać ludźmi o ściany i przesuwać samochody. Jeżeli stoimy w korku, sygnał klaksonu ma w skuteczny sposób usuwać nadmiarowe samochody. Jeżeli doszło do wypadku, który doprowadził do zatoru, klakson ma cofać czas i powodować niewystąpienie stłuczki. Jeżeli na naszej drodze stanie zepsuty samochód bezczelnie migający światłami awaryjnymi, klakson ma naprawiać ten samochód. Przecież po to wymyślono klakson! A Wy musicie coś z tym zrobić. Należy nam się to, kierowcom. Sprawiedliwość społeczna tego wymaga.

Uff…

Może mnie trochę poniosło, ale sprawa jest słuszna i społecznie uzasadniona. Mam nadzieję, że nie potraktujecie mojej postawy jako roszczeniowej. Tu nie chodzi o mnie, lecz o ludzi, którym należą się klaksony spełniające swoją podstawową funkcję.

Z góry dziękuję i pozdrawiam — Wasz uniżony sługa,
Aubrey De Los Destinos