2011-06-22

Japończycy lubią bardziej

Byłem kiedyś ze znajomymi w barze z orientalnym jedzeniem, sushi, tempurą, takimi klimatami i rozmawialiśmy sobie o Japończykach. To trochę chyba nie na temat, ponieważ było tam głównie jedzenie chińskie i wietnamskie chyba, ale jak na barbarzyńskich gaijinów przystało, nie rozróżnialiśmy ich między sobą. (Ja osobiście potrafię, ale ludzie nie lubią, jak się psuje luźne spotkania merytoryką, poza tym rozmawianie nie na temat to nic strasznego; jest coś sprzecznego w trzymaniu się sztywno tematu podczas luźnego spotkania).

Kolega opowiedział ciekawą rzecz o Japończykach: — U nas, w Europie, mówimy np. „Słucham jazzu”, co oznacza, że raz na tydzień odpalam płytę z jazzem i to wystarcza. Ale nie w Japonii. Jak tam ktoś mówi, że słucha jazzu, to znaczy, że katuje przez cały tydzień kolejne płyty. I to oznacza, że słucha jazzu. Nasze podejście pewnie by ich rozbawiło.

Tak mi się to przypomniało, kiedy zobaczyłem przed sobą w kolejce do kasy Japończyka, który w koszyku miał dwie butelki fioletowego niczym klapki kubota denaturatu. Zacząłem się zastanawiać, czy koledzy kazali mu kupić jakiś alkohol, a on podszedł do tematu ze skrupulatnością godną fana jazzu?