2010-02-01

iPomysł

Redakcji Niepoważnika udało się dotrzeć do tajnych planów Steve’a Jobsa na podbój nowej branży. Okazuje się, że Steve jest prawdziwym człowiekiem renesansu. Ale może nie ma sensu się rozwodzić nad oczywistymi kwestiami, niechaj przemówi najnowszy pomysł Steve’a.

iSedes

W przyszłym sezonie Steve Jobs chce zostać globalnym królem sedesu. W wersji 1.0 muszla nie będzie się wiele różnić od normalnej poza naklejonym logiem jabłka na spłuczce. Cechą charakterystyczną dla produktów Apple’a będzie jeden przycisk na spłuczce — w końcu Steve wie lepiej od użytkownika, ile ten będzie spuszczał wody, ponadto uzna, że dwa przyciski kłócą się z obecnym kanonem oferowanym przez firmę. Apple fanboye stwierdzą, że drugi przycisk nigdy nie był im potrzebny.

W wersji 2.0 dodany zostanie czujnik ciężaru wraz z licznikiem czasu, dzięki czemu muszla sama będzie oceniać, ile wody spuścić. Równać się to będzie całkowitemu zniknięciu przycisku spłukiwania wody. Wprowadzi to niedogodność w postaci niemożliwości sikania na stojąco, ale Apple fanboye stwierdzą, że tak naprawdę nigdy nie lubili sikać na stojąco.

Wersja 3.0 nie będzie miała zmian hardware’owych, natomiast pojawią się nowe aplikacje dla iSedesu. Będzie m.in. program obliczający naszą wagę na podstawie dziennych pomiarów. W celu uzyskania wiarygodnych wyników użytkownik iSedesu nie będzie mógł trzymać nóg na podłodze. Apple fanboye stwierdzą, że po kilku dniach można się przyzwyczaić do takiego korzystania z toalety i jest tylko trochę niewygodne.

W międzyczasie powstaną różne aplikacje utworzone przez niezależne firmy. Bardzo popularna będzie aplikacja iPierd, która będzie badać głośność pierdnięć użytkowników. — Zawsze mnie zastanawiało, ile decybeli potrafię wytrąbić — będą pisać Apple fanboye na stronach internetowych. Dzięki synchronizacji z iPadem Nano (obecnie znanym jako iPhone) lub iPadem będzie można grać w grę pt. „Nie opal sobie pupy” (w pierwszej wersji „Nie opal sobie dupy”, ale surowa polityka dotycząca iTunes nie pozwala używać słowa „dupa”), w której gracz siedząc na iSedesie będzie obserwował na iPadzie (w dowolnej wersji) postać siedzącą na wulkanie. W momencie zbliżającej się erupcji trzeba będzie szybko podnieść się z deski. Gra będzie o tyle wymagająca, że Apple fanboy będzie musiał siedzieć na muszli z nogami w górze. Jeden z graczy przyzna z rozbawieniem, że z początku — nim osiągnął biegłość — zdarzało mu się pobrudzić muszlę, spodnie oraz swój tyłek, jednakże po kilku tygodniach [sic!] już się to prawie nie zdarza.

Naturalnie pojawią się złośliwcy twierdzący, że iSedes jest fanaberią pozbawionej mózgu klienteli firmy Apple, która kupowałaby bąki Steve’a w słoiku, gdyby ten tylko zechciał je łapać i zakręcać, ale Apple fanboye odpowiedzą, że przeciwnikami są zakompleksieni ludzie, których nie stać na kibel za 1499 $, jak to ma miejsce przy premierze każdego produktu Apple’a. Tylko oni, tj. Apple fanboye, potrafią docenić geniusz Steve’a.

Premiera iSedesu ma odbyć się we wrześniu 2010 roku. Nie wiem, jak Wy, ale ja już nie mogę się doczekać na cały cyrk związany z tym produktem. Nie powiem, że będę liczył, iż tym razem Steve przegnie pałę, ponieważ elastyczność Apple fanboyów jest godna podziwu, ale w zamian skoncentruję się na świętojebliwych, pełnych nabożnej czci oraz gorliwości fanatyka komentarzach wysnuwanych przez wyznawców Steve’a.