Inflirtacja
Ponieważ Filmweb odrzuca zawsze ciekawostki, ilekroć jakieś dodaję, będę pisał o filmach tutaj. Na pierwszy rzut film Martina Scorsese(sesesesese) pt. „Inflirtacja”. Jest to remake koreańskiego bodajże filmu pt. „Piekielne romanse” (należy zwrócić uwagę, jak zręcznie zachowano dwuznaczność tytułów).
Okej, będzie krótko, bo nie pamiętam szczegółów. Na początku Jack Nicholson cytuje słowa z książki „Portret artysty jako młodego człowieka”, słowa, które co bardziej edukowani pseudosataniści często przytaczają, tj.: „Non serviam” — nie ugnę się, słowa, jakie wypowiedział do samego pana Boga podobno sam Lucyfer, zaraz przed tym, jak spadł z Nieba. Przynajmniej jeśli wierzyć znajomej pseudosatanistce z liceum. Po latach, z tego właśnie filmu, dowiedziałem się, że to z Joyce’a jest! Niezbadane są ścieżki satanizmu. Można wręcz odnieść wrażenie, że zasysają z czego się da, jak New Age.
Trup w filmie ściele się często, częściej niż moje łóżko. Najpierw ginie Sheen, potem Winston, potem Nicholson, potem DiCaprio, potem jakiś Murzyn, potem jeszcze jeden koleś i na koniec Damon. Niesamowite, jak w jakimś slasherze. Zwróćmy uwagę na instytucję last man standing, Marka Wahlberga, który odtwarza postać Dignama. Scorsese lubi się bawić z widzem. Na początku podsunął Jamesa Joyce’a, więc sięgnijmy do niego.
Paddy Dignam jest jedną z postaci z „Ulissesa” tegoż pisarza, co ciekawe — Dignam już nie żyje w książce. Pozostali spotykają się na jego pogrzebie. Nie żyje od początku, tymczasem w „Inflirtacji” pojawia się jako jedyny, który przeżył do końca spośród główniejszych postaci. Swoją drogą był chyba najlepszy w tym swoim epizodzie.
1:0 dla mnie, Martin. Podsuń coś jeszcze, ziąą.