2013-04-24

Historia #tytułemNaLewo, #słowaNaOpak oraz #mzf

Dzisiaj kawałek historii polskiego Twittera. Jakiś czas temu zwrócono się do mnie z prośbą o napisanie kilku słów na temat tagów #tytułemNaLewo, #słowaNaOpak oraz #mzf. Przedsięwzięcie nie powiodło się, ale zdążyłem sobie poukładać wszystko w głowie i pomyślałem, że jeżeli są zainteresowani, to może to jednak spiszę.

#tytułemNaLewo

Pierwszym chronologicznie tagiem było #tytułemNaLewo. Mogę się oczywiście mylić — przy braku archiwum Twittera nikt mnie na szczęście nie będzie mógł poprawić — ale zaczęło się od tweeta następującej treści:

Władysław Reymont, „Rolnicy”.

Następnie, poczuwszy napływającą wenę, zacząłem produkować kolejne przekrętki. Rzadko bazowały one na grach brzmieniowych, raczej podmieniałem słowa na znaczące to samo lub mające zbliżone znaczenie. Wena tylko wzbierała, niczym Wisła podczas wiosennych roztopów, i w dość krótkim jąłem płodzić kolejne tweety niczym Corega Tabs — z siłą wodospadu. Ludzie potrzebują do takiej działalności artystycznej najczęściej amfetaminy, ale ja uzyskałem bezpośrednie połączenie ezoteryczne z jądrem kosmosu, z którego czerpałem pełnymi garściami. W pewnym momencie jednak ludzie dołączyli. (Do dziś nie jest znany faktyczny udział amfetaminy w tamtych wydarzeniach. Antoni Macierewicz nie wyraził chęci zbadania sprawy). Pierwsze kilkadziesiąt tweetów z autorskimi tytułami na lewo retweetowałem, ale to ściągnęło tylko kolejnych. W pewnym momencie nie wyrabiałem, a co więcej — nie chciałem wyrabiać. Utworzyłem tag „tytułemNaLewo”, po czym poinformowałem ludzi, że koniec retweetów i żeby tagowali. W końcu zaczęli, aczkolwiek do dziś dostaję na jakiś tytuł na lewo odpowiedź z innym. Na szczęście otagowanym.

Jako programista sięgnąłem po camelCase’a. Wydało mi się to naturalne.

#słowaNaOpak

Nie planowałem kolejnego tagu. Pod względem koncepcji słowa na opak były pierwsze, jeśli o to, co publikuję na Twitterze (jeszcze pod innym loginem, ciekawe, czy ktoś pamięta). W tamtych czasach uważałem, że tag w tweecie umniejsza jego schludności, a co ważniejsze psuje niespodziankę. Kiedy więc, jak sądziłem, zakończyłem przygodę z tytułami na lewo, wróciłem do nieotagowanych zabaw słownych. Nie miałem z nimi nagłego przypływu weny, więc masowo ludzie do mnie nie pisali. Aż razu pewnego — i to pamiętam bardzo dobrze — napisałem:

USB jamy brzusznej.

na co @Ata1276 napisała, że powinienem takie tweety również tagować, ponieważ inaczej mogą umknąć (to było w czasach, kiedy dziennie miałem tyle tweetów, że niektórzy przestawali mnie obserwować, żeby widzieć na swoim timelinie jeszcze czyjeś inne wypowiedzi). Nie mogę powiedzieć, żebym skakał z radości, ale postanowiłem zadośćuczynić prośbie. Poprosiłem tylko Atę, żeby wymyśliła w takim razie nazwę. W odpowiedzi usłyszałem to, co tak dobrze dzisiaj znamy: „słowaNaOpak”. (Początkowo były to „slowaNaOpak”, ponieważ kiedyś Twitter nie wspierał polskich liter w tagach. Tak samo zresztą było z „tytulemNaLewo”. Niektórzy do dziś używają bez polskich liter albo piszą obydwa tagi, z tego, co widziałem).

Słowa na opak zyskały sobie większą popularność od tytułów na lewo i na stałe weszły do kanonu polskiego Twittera. Fajnie było być częścią narodzin tego zjawiska.

Tag powoli powoli uwalnia się ze swojego pierwotnego kontekstu — widziałem kilka razy pytania biorących udział w zabawie ludzi, skąd się to wzięło. Najczęściej ktoś odpowiada, ale jak długo, to nie wiadomo.

#mzf

Tak dochodzimy do najmłodszego w zestawieniu #mzf, czyli mało znanego faktu. Mówiąc wprost, ukradłem pomysł kontu parodystycznemu o nazwie „TadeuszDrozda” (już go nie ma z nami). Na awatarze był Tadeusz Drozda i pisał całkiem zabawne rzeczy (np. „Mój kalendarz adwentowy zaczynam już w styczniu”), a pośród nimi mało znane fakt. Zapamiętałem jeden — ten, w którym pisze, że Izabela Trojanowska do dziś jest przekonana, że jej postać jest główną bohaterką „Klanu”. Pomyślałem sobie: dlaczego nie? Zacząłem więc podawać piramidalne bzdury z „Mało znany fakt.” na początku, co wiele razy rodziło odpowiedzi w stylu: „Skąd to wiesz?”. Czasami były to nawet odpowiedzi podszyte pewną nerwowością. Najczęściej odpisuję, że „z mojego tweeta”. Wiele razy dziwiłem się, jak wiele rzeczy podanych z zastosowaniem wyrażeń zarezerwowanych dla nauki potrafi wzbudzić co najmniej niepewność.

Tag pojawił się później i jeśli dobrze pamiętam, ojcem chrzestnym został w tym przypadku @3DLuk. „MaloZnanyFakt” był zbyt długi, a nie chciałem rezygnować z beztagowego początku, stanęło więc na „mzf”. Ewolucja tego tagu jest ciekawa, ponieważ część ludzi podaje prawdziwe fakty, podczas gdy część zmyślone, co powoduje tylko większe zamieszanie. Mischief. Mayhem. Soap.

W pewnym momencie powstało konto @MaloZnanyFakt, z którym nie mam nic wspólnego, a które kontynuuje tradycję informowania o mało znanych faktach na pełen etat. Tak trzymać!

Inne tagi

Było kilka innych podejść, jak np. #WszystkoJestBobem czy #WiemCoToŻycieNaKrawędzi, ale po krótkotrwałym udziale bliżej nieokreślonej przeze mnie liczby ludzi wygasły. Takie jest c’est la vie.

Tajemnica sukcesu

Do momentu pisania tego tekstu nie zastanawiałem się specjalnie nad tym, szczerze mówiąc. Teraz widzę jednak wyraźnie, że największą popularność zdobyły te tagi, które wcale tagami nie były. Te, które wymyślałem z nadzieją na zawojowanie Twittera, przeminęły niczym białe włosy z czołówki „Klanu”, podczas gdy te, które powstały w odpowiedzi na uporządkowanie istniejących już zjawisk, trzymają się nieźle. I może tak właśnie należy postępować — bawić się, odrzuciwszy wszelkie ambicje, a tag przyjdzie sam. Albo i nie przyjdzie.