2010-03-24

Ekolodzy, ludzie mniejsi na umyśle

Temat ekologii mnie interesuje od jakiegoś czasu, ponieważ wydaje się jawną kpiną z rozsądku, wbrew temu, co twierdzą sami zainteresowani.

Zacznijmy od najważniejszego argumentu ekologów, czyli globalnego ocieplenia. Dzięki działalności tajemniczego cyberpsychohakera świat dowiedział się o czym korespondowali ludzie badający zjawisko globalnego ocieplenia. Nie było to jednak potwierdzenie teorii. Krótko potem rosyjscy klimatolodzy stwierdzili, że dane, które rzekomo pochodziły od nich, były zawyżane. Przez wiele lat. Siara na całej linii. Nie rozsądza to kwestii, czy globalne ocieplenie istnieje, czy nie; sprawia to jednak, że teoria idzie do śmietnika i trzeba kilkunastu lat rzetelnego zbierania temperatur, żeby zbadać zjawisko. Niewesoło.

Po wytrąceniu tego mocnego argumentu z rąk ekologów, ci zacni bojownicy o właściwie nie wiadomo co, muszą przegrupować swoje siły i argumenty. W międzyczasie niektóre — pomniejsze do tej pory — działania stały się tymi bardziej widocznymi.

W efekcie proponowane są podpaski wielorazowego użytku (do prania w domu, krew schodzi po kilku godzinach moczenia w zimnej wodzie, choć jak przyznają użytkowniczki — nie dopierają się i tak) czy specjalne kubki zamiast tamponów (niestety, bez żadnej kontrolki zapełnienia). Zachwycone kobiety masowo rzucają się na ten wynalazek. A może nie? Ciekawe dlaczego?

Tzw. ekologiczne samochody, to — pomijając jakieś rozwiązania silnikowe — brzydka tandeta, która się zaraz rozleci. Myślałem, że padnę ze śmiechu, jak Jeremy Clarkson pastwił się nad toyotą prius. Ogólny pomysł z silnikiem hybrydowym dobry, z wykonaniem obudowy dla tego silnika gorzej. (A przecież honda insight z 1999 roku pokazała, że „hybrydowe” nie musi oznaczać „chujowe”.)

Ostatnio widziałem reklamę telefonu z baterią słoneczną oraz miernikiem posadzonych drzew (to ostatnie brzmi bardzo ciekawie). Telefon komórkowy na ogół nosi się w kieszeni. Nie wiem jak Wy, ale ja nie mam światła słonecznego w kieszeni. Poza tym sam ekran dotykowy pewnie żre więcej niż jest w stanie ta bateria podładować przez tę chwilę, kiedy rozmawiamy przez telefon, zasłaniając większość ręką. Kiedy nie rozmawiamy, tylko używamy, to raczej ekranem do góry, zatem światłoczujka w cieniu wiele na tym wyciągnięciu nie skorzysta.

Szukając paska natrafiłem na kuriozum pt. skóra ekologiczna. Ekologiczna, czyli… sztuczna. Zaletą skóry jest to, że jest mocna. Skórzany pasek może służyć latami (w moim strzeliła klamra, którą kiedyś uzupełnię, na razie mam szałowy pasek z logiem Batmana), podczas gdy to ekologiczne dziadostwo zaraz pęknie i trzeba będzie kupić nowe. Stare raczej do wyrzucenia. Sztuczne się dłużej rozkłada, więc to trochę niewydarzony pomysł.

Ekologiczniej jest wg naszych dzielnych bojowników kupować co roku materiałowo-gumowe buty, które są potem do wywalenia, niż skórzane buty, które mogą nam służyć latami (jedne mam już z 12 lat i są już po prostu ciasne — poza tym nic im nie brakuje).

Ekologicznie jest używać energooszczędną świetlówkę, która musi się nagrzać, zanim zacznie porządnie świecić. Ona jest energooszczędna, kiedy się pali cały czas. A teraz najlepsze — w środku ma rtęć, jeden z bardziej skażających glebę pierwiastków. Czy po zużyciu się takiej świetlówki ludzie wyrzucają ją do specjalnych koszy (są takie w ogóle?), żeby rtęć nie dostała się na zwykłe wysypisko śmieci, gdzie będzie się wysączać? Nie sądzę. To samo zresztą tyczy się wyrzucania baterii do zwykłych koszy na śmieci. Ale o tym się nie trąbi. Dodatkowo świetlówka mogłaby działać latami, ale to się nie opłaca producentom, więc jeden drucik w środku montuje się obniżonej jakości, który się po odpowiednim czasie przepala. Ekologia pełną gębą, nie ma co. Matka natura będzie wdzięczna.

Nie będę się już dłużej pastwił nad tymi biedakami, którzy jak widać nie bardzo wiedzą, co czynią, ale na koniec jeszcze tylko wspomnę o jednym z większych absurdów, jakie nas czekają. Dzień, w którym na godzinę gasimy wszędzie światło. Brawo! Genialne! Niestety, sprawa ma się podobnie, jak z tymi świetlówkami, które muszą palić się cały czas. Zgaszenie oświetlenia np. na wieży Eiffela to pikuś, ale włączenie trwa kilka godzin i pożera znacznie więcej energii niż zaoszczędzono przez tę godzinę. Ktoś tu sobie robi z pożal się boże ekologów jaja.

Dlatego też, gdy widzę, że coś jest ekologiczne, to uciekam w swoich skórzanych butach do nieekologicznego samochodu i odjeżdżam szybko z piskiem opon.