2010-03-16

Dlaczego palenie papierosów ssie pałkę

W wieku lat 20 wpadłem na genialny pomysł: w wieku lat 40 zacznę palić. Obliczyłem sobie, że wtedy nie będę kurzył tak dużo, skoro dopiero zacznę i mając ponad 20 lat przewagi nad mymi nierozważnymi rówieśnikami, którzy kurzyli od najmłodszych lat, nie zachoruję na raka. Niech żyje matematyka! Powody mojej decyzji były czysto estetyczne: podobnie jak telefon z klapką, palenie wygląda bardzo filmowo.

Ostatnio jednak naszły mnie refleksje i postanowiłem zrewidować swoje stanowisko. Nie będę ukrywał, że z wiekiem robię się coraz mądrzejszy, więc i dostrzegam coraz więcej prawidłowości w otaczającej mnie rzeczywistości (a ponadto potrafię to zapisać z zastosowaniem rymu). A im bardziej Kubuś Puchatek patrzył tam, tym dłużej go tam nie było, jak mawia mój kolega. Tak samo było z moim planem zaczynania palenia. Siedziałem w salonie i patrzyłem przez okno, a palenie oddalało się i oddalało.

Wady palenia rzucają się w oczy tak bardzo jak sierść ptasznika do oczu goniącego go zwierzęcia.

Po pierwsze: człowiekowi robią się od tego żółte zęby. Jak tu się potem uśmiechnąć publicznie?

Po drugie: żółte wąsy. Może mi kiedyś odbić i zapuszczę, i co wtedy? Achenobarba?

Po trzecie: palenie w samochodzie lub pomieszczeniach owocuje dymem, który wgryza się we wszystko i potem człowiek okropnie śmierdzi. Myślę, że odczuwałbym spory dyskomfort wchodząc do pomieszczeń, gdzie się nie pali i gdzie są niepalący ludzie, o których wiem, że wyczuwają dym. Nielepiej jest z samymi wnętrzami. Smród, smród, smród — potrzykroć smród.

Po czwarte: zmniejszona objętość płuc. Jak sobie przypomnę kolegę, który nie był w stanie wbiec na 3 piętro, bo ledwo zipiał (przy innej okazji opowiadał, że chce być perkusistą, już to widzę). Co prawda, nie mam w zwyczaju biegania, może dawniej, jak widziałem spiesznie oddalający się autobus czy tramwaj, ale teraz sam sobie jestem motorniczym, tramwajem i przystankiem, ale wyobraźmy sobie pewną sytuację. Idę ulicą, podziwiam krajobrazy, jakieś fasady budynków, a jeżeli to lato, może skąpo ubrane dziewczęta lachony w czasie niekończącej się rui, kiedy nagle słyszę krzyk. Kobieta krzyczy, że płonie jej dom, a w środku jest małe szczenię. W takiej sytuacji liczy się każda chwila. Dlatego podbiegam do tego domu, wpadam do środka i wynoszę szczeniaka, trochę okopcony. (Przy okazji się nawdycham jak palacz za wszystkie lata.) Gdybym nie podbiegł, najprawdopodobniej bym nie zdążył. Dlatego pojemność płuc jest taka ważna.

Po piąte: nerwowość. Jak się ma pod ręką papierosy, to wszystko super (poza tym, że zęby żółcieją, takoż wąsy, człowiek coraz bardziej śmierdzi i ma coraz mniej czym oddychać), ale co, gdy nagle fajki się kończą? Nerwowość, wielka nerwowość. Człowiek chodzi w kółko, wymachuje rękami, krzyczy, odgraża się wszystkim wokół. Takie zachowanie potrafi być bardzo zabawne, ale w wykonaniu Louisa de Funesa, ja cenię sobie dystyngowaną rezerwę i spokój, z jakimi podchodzę do różnych przeciwności losu (np. wybór Lecha Kaczyńskiego na prezydenta w 2005 roku przyjąłem z cichym westchnięciem a widząc zaświadczenie z Mensy o wysokim IQ tylko uniosłem powoli jedną brew). Mam już wyrobioną renomę niezwykle spokojnego człowieka i nie mam zamiaru tego niszczyć, a przy papierosach mogłoby się tak stać.

Po szóste: papierosy kosztują, a ja wolę kupować płyty CD i benzynę do mojego smoka. Wtedy musiałbym siedzieć w samochodzie na parkingu (bo nie miałbym na benzynę) i słuchać jakiegoś chujowego radia (bo płyt bym też nie miał), ale za to mógłbym palić w ciasnej przestrzeni, przechodząc odorem dymu tytoniowego i czując, jak zęby żółkną mi w tempie szybszym niż rośnie inflacja na rynkach światowych.

I wreszcie po siódme: byłbym wszędzie traktowany jak intruz, bo pieprzeni faszyści wprowadzili zakaz palenia w miejscach publicznych (a ja się pytam: gdzie było lobby tytoniowe wtedy?), więc nie mógłbym stanąć na przystanku z petem ani pójść do knajpy, bo te łamagi, które najmują się na barmanów i kelnerki nie chcą pracować w dymie! Poniekąd słusznie, ale moje myśli krążyłyby wtedy po mniej racjonalnych niż obecnie orbitach. Paląc papierosy wykluczyłbym się ze społeczeństwa, kończąc w niedziałającym samochodzie (bo radio prędzej czy później wyczerpałoby akumulator) na jakimś odludziu.

Po przeanalizowaniu powyższych zalet oraz wad, postanowiłem zrezygnować z mojego zbrodniczego planu rozpoczynania palenia w wieku lat 40. Znajdę sobie inne hobby, np. hodowanie ciem albo pisanie listów do urzędów z każdą pierdołą, która rzuci mi się w oczy. A do tej pory to będę już totalnym megamózgiem, więc nic mi nie umknie.