A co by Jezus zrobił w takiej sytuacji?
Kiedyś obserwowałem przez jakichś czas chrześcijan (którzy nie zawierali się w zbiorze katolików). W istocie rozważałem nawrócenie się, przyjęcie Jezusa do swojego serca i takie tam. Nie wyszło, ale zachowałem miłe wspomnienie o tej grupie wyznaniowej.
Hipoteza
W tamtym osobistym okresie burzy i naporu dowiedziałem się, że prawdziwy chrześcijanin chce się jak najbardziej upodobnić do Jezusa. Wydawało mi się to zawsze co najmniej trudne, dlatego że każda denominacja ma swoją interpretację osoby Jezusa i pewnie dwie grupy potrafiłyby się pokłócić.
Argumenty
Ale nie o tym miałem. Upodabnianie się do kogoś — przynajmniej na początku — oznacza zadawanie sobie pytania (w tym przypadku) „A co by Jezus zrobił w takiej sytuacji?”. O ile sprawa jest banalna, kiedy napotykamy kobietę, którą szalony tłum chce ukamienować (wystarczy zadać jedno pytanie i tłum się uspokaja, a następnie odstępuje od swoich planów), tak jest kilka sytuacji, w których takie pytanie może rodzić więcej problemów niż rozwiązań.
Sytuacja nr 1
Jesteśmy w pubie. Rozmawiamy oczywiście o Biblii itd., wiadomo, ale w pewnym momencie wstajemy, żeby zamówić piwo. Barman pyta nas: — Z jakim sokiem? Malinowym czy imbirowym? A może bez? — Rodzi się pytanie: a co by Jezus zrobił w takiej sytuacji? Można powiedzieć, że w czasach Jezusa nie było soku do piwa, więc odpowiedź zdaje się pozornie prosta, lecz trzeba zwrócić uwagę na fakt, że duetu w postaci Jezusa i piwa też nie było. I co? Pić wino w pubie?
Sytuacja nr 2
Kupujemy komputer i pojawia się konieczność podjęcia decyzji, jaki wgrać system operacyjny. Windows czy Linux? Jak wyżej: a co by zrobił Jezus w takiej sytuacji? Implikacje są jeszcze bardziej złożone niż w przypadku soku do piwa.
Sytuacja nr 3
Wracamy ze spotkania biblijnego i widzimy w bramie narkomana, który dogorywa, ma konwulsje, ślini się, można podejrzewać, że nawet jeśli nie umiera, to na pewno ma bad trip. Mamy w pierwszej chwili odruch potępienia i chęć ucieczki, a co by Jezus zrobił w takiej sytacji?
Sytuacja nr 4
Podczas dyskusji na tematy polityczne nasz dyskutant przedstawia pogląd, który sam w sobie nas obraża. Nie uderza w nas bezpośrednio, lecz fakt, że ktoś tak w ogóle myśleć, jest niczym policzek. Rośnie w nas gniew i mamy ochotę krzyczeć, można ten stan porównać do stada koni, które jakiś biedny człowiek próbuje trzymać w jednej ręce za uprzęże. Należy zadać sobie jednak pytanie: a co by Jezus zrobił w takiej sytuacji?
Teza
Powyższe przykłady (bez rozstrzygnięcia) pokazują, że bycie jak Jezus w naszych czasach nie jest wykluczone, lecz (a) jest trudne oraz (b) często wprowdza abstrakcyjne problemy.
Zakończenie
Życzę wszystkim Czytelnikom tej notki miłego dnia.