It Follows
W ramach oglądania tzw. nowych horrorów obejrzałem w piątek „It Follows” z 2014 roku.
Cykl zacząłem od „Smile” (2022) oraz „Barbarian” (2022). O ile „Smile” całkiem poważnie traktuje różne motywy horrorowe, a „Barbarian” trochę bawi się konwencją, tak „It Follows” składa hołd stylistyczny starym horrorom (szczególnie pierwsze „Halloween”, które choć zapoczątkowało slashery, to samo w sobie nim nie jest; ot paradoks). Duża tu zasługa nie tylko strony wizualnej (praca kamery czy paleta kolorystyczna), ale też muzyki elektronicznej, która przywodzi na myśl motyw muzyczny z filmu Johna Carpentera.
Historia jest dość prosta, ale nie będę nic spojlował. Film został oparty na śnie, który reżyser miał jako dziecko, w którym ktoś go śledził. „It Follows” doskonale oddaje tę atmosferę i od pewnego momentu z niepokojem przyglądałem się wydarzeniom w tle.
Wspomniałem już warstwę wizualną, ale chciałbym nieco rozwinąć, ponieważ jest tu naprawdę dobrze. Akcja osadzona jest w Detroit w swoistym bezczasie, aczkolwiek pasującym najbardziej do lat 80.: w filmie jest jeden telefon komórkowy oraz jeden e-czytnik, poza tym królują stare telewizory, bohaterowie oglądają stare filmy oraz jeżdżą starymi samochodami. Bardzo mi się to podobało.
Już po tym, jak zdecydowałem się obejrzeć „It Follows”, szukałem filmów nawiązujących stylistyką do przestrzeni liminalnych i ten film znalazł się na liście. W przeciwieństwie do np. „Dimland”, gdzie bohaterka trafiała z tajemniczym stworzeniem leśnym do przestrzeni „między wymiarami”, tutaj mamy klasyczne bezludne miejsca nocą, całe ulice ulice opuszczonych domów (Detroit!) oraz powolną pracę kamery. Wizualnie jestem zachwycony.
Ogólnie polecam, chociaż bałem się wracać po ciemku do sypialni po seansie. Na pewno jest to moja ulubiona pozycja z trzech tu wymienionych.
Oryginalna publikacja: 101010.pl/@AubreyDeLosDestinos/111476940522744629