Columbus
Film znalazłem podczas nieudanych poszukiwań horroru w stylistyce liminal space (too soon, ale wiemy już, że Kane Pixels, twórca youtube'owej serii o The Backrooms). Nie jest to horror, ale też jest zajebiście.
Dwie de facto historie: młodej dziewczyny z Columbus w stanie Indiana wchodzącej w dorosłe życie, dla której ucieczką od rzeczywistości jest architektura, oraz dorosłego mężczyzny, który przyjeżdża do miasta, ponieważ jego ojciec, wykładowca architektury, miał jakiś udar albo wylew (nie jest to chyba nawet sprecyzowane). Przypadkowe spotkanie na papierosie sprawia, że ich losy się splatają ze sobą.
Tym, co pierwsze urzeka w „Columbus”, to strona wizualna. Prawie od razu rzuca się w oczy, że praktycznie każde ujęcie w filmie jest statyczne (naliczyłem cztery momenty, kiedy kamera się porusza), do tego każde ujęcie jest pieczołowicie wykadrowane, a także dobrano bardzo architektoniczne obiekty. Myślę, że dla fanów architektury jest tu dużo dobrego.
Jest też wreszcie trochę przestrzeni liminalnych: całe mnóstwo ujęć miejsc bez ludzi.
W oczy rzuca się „zaburzona symetria, chociaż nadal wyważona” (słowa, które bohaterka mówi o jednym z pierwszych budynków pokazanych w filmie). Po filmach Wesa Andersona jestem wyczulony na linie dzielące kadr na równe części i tutaj bardzo często widzimy jakiś wizualny rozdzielacz, który jest trochę przesunięty w jedną stronę, dodatkowo obydwie strony różnią się od siebie.
Każde ujęcie utrzymane jest w specyficznej dla siebie palecie kolorów, co dodatkowo nadaje ujęciom posmak obrazów (John Register czy w mniejszym stopniu Edward Hopper — szczególnie ujęcie fotela z kapeluszem ojca; dla mnie mistrzostwo).
Z racji na swoją statyczność akcja toczy się powoli, choć nie brakuje tu dramatyzmu.
Podobne filmy, jakie przychodzą mi do głowy, to: z racji na relację bohaterów, „Między słowami”; z racji na główną bohaterkę, „Ghost World”; z racji na statyczność, jak i scenerię, „Słoń” Gusa Van Santa.
Oryginalna publikacja: 101010.pl/@AubreyDeLosDestinos/111352406296033222