prolog
stałem pośrodku suchych traw i patrzyłem na płonący kawałek dalej drewniany dom w stylu wiktoriańskim. co ciekawe ogień nie przeskakiwał na trawę która praktycznie podchodziła pod sam budynek. dom był pusty więc w powietrzu unosił się przede wszystkim zapach palonego drewna
"pora na nową przygodę" powiedział wódz zagnieżdżony scope który był nagle koło mnie
"gdzie się udajemy" spytałem
"my? nigdzie" odparł wódz zagnieżdżony scope zaskoczony absurdalnością pytania
"nie idziesz ze mną?"
"nie tam. tam jest zbyt dziwnie dla mnie. nie ogarniam" wyjaśnił wódz zagnieżdżony scope z jakby zakłopotaniem. "ale siłą rzeczy nie możesz tutaj zostać"
"rozumiem" przyznałem ze zrozumieniem